Poprzez swoje postępowanie

Romek zadawał te same pytania, które stawiał zarówno w domu, jak i w szkole: „Co jest w porządku?”, „Co nie jest w porządku?”, „Kto kontroluje sytuację?”, „Jak daleko mogę się posunąć?”, „Co się stanie, gdy posunę się za daleko?”. Zdawał sobie sprawę z tego, że rodzice nie będą próbowali korygować jego zachowania, tak więc badanie miało na celu ustalenie zakresu mojej władzy i autorytetu oraz zasad, które obowiązują w moim gabinecie. Pomiędzy pełnymi dezaprobaty spojrzeniami ojca Romek kontynuował kręcenie się na krześle. Czekałem na to, co jeszcze się wydarzy. Po kilku kolejnych minutach ojciec chłopca zrobił to, co zrobiłoby wielu rodziców w takim momencie. Zatrzymał ręką obracające się krzesło. Jego sygnał wywołał taką samą reakcję jak poprzednio. Romek podporządkował się ojcu, zaczekał, aż ten zabierze rękę z krzesła, po czym ponownie zaczął się obracać. Rodzice chłopca robili wszystko, co w ich mocy, aby powiedzieć „stop”, jednak Romek wiedział z własnego doświadczenia, że wcale nie oczekiwano ani nie wymagano od niego zatrzymania się. Wszystkie te gesty były jedynie kolejnymi scenami wielokrotnie powtarzanego dramatu. Obracanie się trwało nadal. Teraz wiedziałem już, dlaczego chłopiec nie reagował na sygnały nauczyciela w klasie. Minęło piętnaście minut, a Romek nadal nie otrzymał jasnego sygnału od swoich rodziców. Ich złość była już widoczna. Wreszcie zdesperowana matka obróciła się do mnie i powiedziała: „Widzi pan, co on wyprawia? To samo musimy znosić w domu!”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *