Rozumiał to, co mówili do niego rodzice
Ich słowne zasady nie były jedynymi, które przekazywali. Jakich używali metod? Bicia. Chłopiec uczył się więc brutalnego radzenia sobie w trudnych sytuacjach. W szkole wykorzystywał jedynie to, czego nauczono go w domu. Pobłażliwe traktowanie w domu przysparza dzieciom kłopotów również w szkole. Franek jest dobrym tego przykładem. Pierwsze trudności pojawiły się u niego już w przedszkolu, kiedy to spotkałem go po raz pierwszy. Notka od jego nauczyciela brzmiała następująco: „Franek stara się przekroczyć wszelkie granice. Gdy proszę go o włączenie się do zajęć, ignoruje mnie i robi to, na co ma ochotę. Gdy nalegam, płacze albo dostaje napadu złości. Chyba myśli, że reguły panujące w przedszkolu go nie dotyczą”. Jego matka była równie sfrustrowana. „W taki sam sposób zachowuje się w domu”, żaliła się. „Rano nie chce się ubierać. Nie przychodzi, gdy go wołam, a zaciągnięcie go do łóżka to prawdziwy koszmar. Muszę go nieustannie prosić. Przez większość czasu po prostu mnie ignoruje i robi, co mu się żywnie podoba”. Jak wiele dzieci, wobec których stosowano przyzwolenie, Franek był przyzwyczajony do stawiania na swoim, dysponował więc całym repertuarem przydatnych umiejętności. Był ekspertem w wyłączaniu się, ignorowaniu, sprzeciwianiu się, unikaniu, sprzeczaniu, dyskutowaniu, targowaniu się, podważaniu autorytetu oraz przeciwstawianiu się. Jeżeli te taktyki nie skutkowały, Franek wyciągał swoją kartę atutową. Dostawał napadu złości. Jego matka zazwyczaj czuła się wówczas winna i się poddawała.